W Argentynie Słońce się zaćmiło
Saturn z Jowiszem w koniunkcji
Nie wiem o czym ci się śniło
Pewnie o niebieskiej funkcji
Jaką Pan dla ciebie przygotował
Czy Edytka pomagała
Czy ty także żeś czekała
Sen zaś mara wszystko schował
Ja tej nocy też nie spałem
Myśli wciąż się kotłowały
Na obraz twój spoglądałem
Co twe oczy oglądały
Kiedyś dałaś mi go w darze
Sam Czarniecki żegna konia
Gdy opuszcza ziemskie błonia
Ogląda przyjaciół twarze
Dziś już wiem że pożegnanie
W tej scenerii się odbyło
Słońce jutro znowu wstanie
Lecz nie będzie już tak miło
Nie przywołasz do porządku
Mnie czy też bądź kogo
Świat ukarze twarz swą srogą
Znów zaczniemy od początku
Lecz bez ciebie i twej troski
Trudy znosić pokonywać
Wezwał Pan cię na mecz boski
Z aniołami będziesz grywać
Może jednak spojrzysz z góry
Tupniesz nóżką i zawołasz
Zrób to przecież zdołasz.
Niech w robocie lecą wióry
Dzisiaj Bogu ja dziękuję
Że postawił na mej drodze
Ciebie to wyraźnie czuję
By powściągnąć mnie za wodze
Bym nie błądził w lesie złudy
Szedł z Edytą prostą drogą
Nie przerażał trudów trwogą
Pokonywał wszelkie grudy
Wśród anielskich swych posłańców
Pan dla ciebie miejsce znalazł
Byś pomogła dobyć szańców
Bym udźwignął życia balast
Teraz z twymi naukami
Pójdę dalej życia drogą
Wspierany twą myślą błogą
Karteczkami z modlitwami
S.H.Bechcicki